Oglądanie filmów większości z nas kojarzy się z rozrywką. Co może być lepszego w niedzielne przedpołudnie niż kanapa, popcorn i jakieś dobre kino? Wczucie się w krótką, aczkolwiek treściwą (zazwyczaj) historię pełną emocji pozwala nam na chwilę oderwać się od rzeczywistości i przeżywać przygody bohaterów z ekranu. Zależnie od gatunku filmu odczuwane przez nas emocje będą inne. I za to kocham filmy- oferują naprawdę szeroką gammę odczuć. Jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę, że kino to coś więcej, niż po prostu przyjemność. Z ekranu płynie niekiedy nauka. Oczywiście nie każdy film oferuje jakąś „głębię”, ale są takie, po których zakończeniu jeszcze przez trzy dni chodzimy z głową w chmurach. Możemy uczyć się na błędach postaci, których losy śledzimy, a także wraz z nimi rozmyślać o sprawach dużej wagi, takich na przykład jak rola miłości w życiu człowieka, zagrożenia i korzyści płynące z technologii, czy klasycznie – o sensie naszej egzystencji. Ten artykuł będzie zestawieniem czterech moich ulubionych dzieł, które niosą wspaniałe przesłanie.

 

Cztery filmy które sprawią że zastanowisz się nad swoim życiem

 

1. Transcendencja

transcendencja

Po prostu fenomen. Inaczej tego filmu określić się nie da. Zastanawiałeś się kiedyś, ile szans na lepsze życie być może przegapiłeś przez strach? Lęki nieustannie kierują naszym życiem, a tylko nieliczni stawiają im czoła. Przez to często ograniczamy się tylko do swojego małego świata, do swojej przystani z plakietką „bezpieczne miejsce”, do strefy komfortu. Trzymamy się utartych ścieżek, bo boimy się o to, co powiedzą ludzie. Albo co sobie o nas pomyślą. Boimy się niemal tylko tego, czego nie znamy lub nie rozumiemy. A zwykle okazuje się, że jak już coś w swoim życiu zmienimy, wychodzi nam to na dobre. „Transcendencja” w dobitny sposób pokazuje nam, jak nasze ludzkie słabości mogą nas niszczyć. Uświadamia także, ile jeszcze przed nami pracy, możliwości oraz wyzwań… Życie jest wielką zagadką, a przecież nie odkryjemy całego świata siedząc na czterech literach w swoim pokoju.

Myślę, że celem tego filmu było zachęcenie odbiorcy do szukania. Niezależnie od tego, czy szuka akurat drogi do sukcesu, miłości, szczęścia, czy lepszej pracy – powinien śmiało iść po swoje. Jeśli kiedykolwiek spekulowałeś, jak mogłoby wyglądać twoje życie, jeśli zrobiłbyś z nim to lub tamto, po obejrzeniu „Transcendencji” uznasz, że pójście naprzód wcale nie jest straszne. I nie powinieneś się trzymać starych rozwiązań tylko dlatego, że są w miarę dobre, a raczej szukać nowych – jeszcze lepszych. Film ten dodał mi pewnej śmiałości w działaniu, bo przecież wiem teraz, że lepiej działać i uczyć się na błędach, niż nie robić w ogóle nic. Dodatkowo sprawił, że rozważałam, co znaczy być człowiekiem. Czy to emocje czynią nas ludźmi? Czy może nasze doświadczenia? A może empatia? Cóż, o jednoznaczną odpowiedź ciężko, ale jeśli spojrzymy na wszystko z szerszej perspektywy, dojdziemy do wniosku, że te największe pytania bardzo często można podsumować słowami „Wszystkie odpowiedzi są prawidłowe, a także żadna nie jest prawdziwa”. W obliczu wielkich pytań ludzki kąt widzenia nieraz jest zbyt zawężony, by trafnie ocenić nurtujące nas kwestie. Ale przecież te nasze słabości tylko dodają uroku ziemskiej egzystencji. Dzięki temu, że się rozwijamy, nieustannie mamy dawkę emocji. Sam się zastanów- który film ogląda się lepiej i z którego wyciąga więcej nauki- z tego, w którym wszystko układa sie bohaterom jak po maśle, czy z tego, w którym pokonują oni mnóstwo przeciwności, by na końcu odnieść ostateczny triumf?

Jeśli nasze życie jest filmem, zróbmy wszystko, by oglądało się go z zapartym tchem. Zbierajmy cudowne doświadczenia, spełniajmy marzenia i mierzmy wysoko. Być ambitnym, nie oceniać pochopnie, nie ograniczać się i próbować nowości – oto, czego nauczył mnie Wally Pfister swoim filmem „Transcendencja”.

 

2. Jestem na tak!

jestem na tak

Tu również reżyser ukazuje nam fatalne konsekwencje strachu i bierności. Robi to jednak w zdecydowanie zabawniejszy sposób. Bohater komedii „Jestem na Tak” to samotny, zgorzkniały mężczyzna, który wpadł w sidła rutyny i boi się jakichkolwiek odstępstw od tego, co już zna. Pewnego dnia jednak coś w nim pęka i uświadamia on sobie, że tak dalej żyć nie może. Jest nudny, nieszczęśliwy i do granic możliwości bierny. Trafia na mówcę, który zachęca ludzi, by mówili dosłownie wszystkiemu „tak!”. W myśl zasady – skoro już nie może być gorzej, będzie lepiej – nasz bohater w to wchodzi i od tej pory jego życie zaczyna obfitować w przygody. Film ten pozwolił mi przede wszystkim zrozumieć, że to ja jestem panią mojego życia, nikt inny. Tylko od mojego nastawienia zależy to, jak się będę czuła i czego będę doświadczała. Nawet kiedy coś się sypie, mam wybór – poddać się i płakać, albo z nadzieją próbować to naprawić. Kiedy natomiast dobrze się układa, mogę być smutna szukając dziury w całym, albo zadowolona doceniając to, co już mam. Uważam ponadto, że w intencji twórców było uświadomienie ludziom, że jeśli czegoś nie próbowali, nie mogą tego oceniać. Często pewne rzeczy jawią nam się jako głupie, zbędne albo po prostu nieciekawe, ale gdy ich doświadczymy na własnej skórze, zrozumiemy, że „nie taki diabeł straszny”. Często nasze życie jest zwykłe i przeciętne, a my nic z tym nie robimy, bo czekamy na jakiś cud, który nagle odmieni nasz los. Tymczasem tak jak w filmie, powinniśmy mieć świadomość, że jesteśmy kowalami swojego losu i własnym kluczem do szczęścia. Jeśli sam nie będziesz chciał zmian, one nie przyjdą. Jeśli sam nie weźmiesz się do roboty, nikt tego za ciebie nie zrobi. Podobnie jak w „Transcendencji”, w „Jestem na tak” widzę zachętę do działania, próbowania ekscytujących rzeczy i otwartości na zmiany.

 

3. Najlepszy

najlepszy

Tytuł jest bardzo adekwatny do treści. Moim zdaniem „Najlepszy” to po prostu jeden z najlepszych polskich filmów. Będzie ci się po nim chciało biegać, ćwiczyć, tańczyć, albo po prostu zadbać o siebie. Opowiada historię narkomana, który przez heroinę stracił dziewczynę, a także sam otarł się o śmierć. Młody, utalentowany chłopak, który porzucił swój talent, bo zawładnął nim nałóg… już w tym miejscu, widząc drastyczne obrazy z codzienności narkomana, dostajemy pouczenie, żeby nie pchać się w używki, bo łatwo mogą przejąć nad nami kontrolę. Potem ten wyniszczony przez igły chłopak postanawia wziąć się w garść i zapisuje się na odwyk. Widzimy, jak trudne warunki panują w ośrodku leczenia uzależnień. Niemal doświadczamy z bohaterem całego bólu i poczucia winy. I razem z nim wnosimy się na wyżyny, kiedy okazuje się, że jednak to on jest górą, a nie jego uzależnienie. Jerzy Górski (bo o nim jest film) ma coraz lepszą formę.

I wtedy uderza nas z ogromną siłą jedno proste stwierdzenie: skoro on mógł, każdy może. A co gdybym ja chciał zacząć biegać, albo zdrowo się odżywiać? Czy moja siła woli wystarczy? Skoro Jerzemu wystarczyło jej na tyle, by odstawić heroinę, to znaczy, że wszystko jest stanem naszego umysłu. Wszystko zależy od nas i od przekonań, jakie mamy w głowie. A ludzki umysł jest potężny! Jeśli zaszczepisz w nim determinację i pragnienie sukcesu, masz sto procent szans, że ci się uda. Choćbyś przechodził przez kręte i strome ścieżki, pokonasz je prędzej czy później. Esencją „Najlepszego” jest fakt, że to historia oparta na rzeczywistych wydarzeniach. Jerzy Górski z kompletnego wraku stał się rekordzistą świata! Mało tego – w okresie, gdy już prawie był u szczytu formy, uległ okropnemu wypadkowi i musiał po rehabilitacji budować swoją formę od nowa! Siła mentalna tego człowieka dla wielu może być inspiracją.

Zadaj sobie pytanie, jak małe są twoje problemy w obliczu tych, z którymi mierzą się inni? Czy nie jest tak, że skoro ludzie od wieków radzą sobie w dużo trudniejszych sytuacjach niż ty, ty również dasz radę? Cokolwiek by cię w życiu nie spotkało, pamiętaj, że nigdy nie jest za późno, by zacząć coś robić. I nigdy twoje przeciwności nie zdyskwalifikują cię w walce o marzenia. Chyba że sam im na to pozwolisz.

 

4. 127 godzin

127 godzin

Myślę, że wielu z nas nie docenia swojego życia i tego, co mają. Ludzie czasami popadają w mentalność typu „skoro coś mam, to znaczy, że jest to moje, należy mi się i koniec” i dopiero, kiedy „to coś” mogą stracić, zaczynają w pełni rozumieć, jak ważne jest. Świat często stawia nas w niekomfortowej sytuacji, w której coś znika nam sprzed nosa, choć wcześniej uznawaliśmy to za pewnik, tak jakby chciał nam pokazać wartość danej rzeczy/osoby/sytuacji. Prosty przykład – być może narzekasz na swój stary samochód, dopóki go nie rozbijesz. Później, nie mając czym jeździć do pracy, myślisz sobie, że w zasadzie miał wady, ale był super.

Dlatego moim zdaniem warto obejrzeć „127 godzin”. Uświadamia nam, że życie, które traktujemy niemal jako coś oczywistego i nienaruszalnego, w każdej chwili może zostać zagrożone. Powinniśmy o nie dbać. Nie podejmować zbędnego ryzyka, bo nie zawsze wszystko ułoży się po naszej myśli. Powinniśmy być czujni i uważni, by w razie czego szybko reagować na zagrożenia. I przede wszystkim należy myśleć z wyprzedzeniem. „Żyj chwilą” to chyba najgłupsze powiedzenie na świecie. Owszem, warto być skupionym na „tu i teraz” i nie roztrząsać tego, co było oraz nie martwić się tym, co będzie, ale z drugiej strony warto też dbać o swoją przyszłość, bo przecież prędzej czy później ona też będzie twoim „teraz”.

Jeśli myślisz, że twoje życie jest do bani, twój szef to zwyrol, a żona to jędza- gwarantuję ci, że są osoby, które oddałyby wszystko, by być na twoim miejscu. Niektórzy stracili kompletnie zdolność do poruszania się w wypadku. Inni są u kresu życia z powodu nowotworu. A ty narzekasz, że musisz osiem godzin pracować fizycznie? Uwierz mi, gdybyś dzisiaj choć przez godzinę poczuł, że za moment pewnie umrzesz, błagałbyś na kolanach, by móc jutro pójść do tej pracy. Tak więc przestańmy narzekać, bo ani to przyjemne, ani pożyteczne. Zacznijmy uśmiechać się z powodu drobnostek i cieszyć każdą chwilą, bo wtedy życie staje się piękne.