Sprzątanie, pranie i gotowanie. Podejrzewam, że wiele z was uważa je za zło konieczne – nudne i czasochłonne, a na dodatek prawie codziennie trzeba je powtarzać. Czy te czynności rzeczywiście muszą zabierać aż tyle czasu. Niekoniecznie… Dzisiaj zdradzę wam, jak to wygląda u mnie i w jaki sposób udaje mi się maksymalnie oszczędzać czas podczas wykonywania tych codziennych czynności.

1. Gotowanie

Nie jest to moje ulubione zajęcie, ale są takie momenty, kiedy siedzę w kuchni pół dnia i sprawia mi to mnóstwo frajdy. Na co dzień  jednak mam na to bardzo mało czasu, więc co kilka dni gotuję dużą porcję zupy lub jakiegoś dania jednogarnkowego, na przykład gulaszu lub curry, a następnie dzielę na porcje i zamrażam lub wekuję. Dzięki temu oszczędzam całe mnóstwo czasu, a i cała rodzina jest zadowolona, bo codziennie jemy na obiad coś innego.

 

 

2. Sprzątanie

Bardzo nie lubię sprzątać, więc przede wszystkim staram się nie dopuszczać do tego, żeby u mnie w domu powstał bałagan. Dbam o to, żeby każda rzecz miała swoje miejsce i stawiam na minimalizm – zbyt dużo niepotrzebnych rzeczy zawsze oznacza bałagan, dlatego jeżeli czegoś nie potrzebuję, staram się jak najszybciej tego pozbyć.  Mam manię na punkcie organizacji. Kosmetyki trzymam w wysokiej komodzie, pogrupowane według rodzajów, ubrania układam kolorami i nawet przybory kuchenne mam ułożone według rodzaju ich zastosowania.

Duże sprzątnie całego mieszkania odbywa się u mnie raz w tygodniu – w sobotę, natomiast codziennie staram się zrobić coś, co nazywam obchodem domu i wtedy jak najszybciej ogarniam to, co akurat wymaga posprzątania. Nigdy nie tracę czasu na sprzątanie tego, co akurat nie wymaga posprzątania, na przykład ścieram kurze wtedy, kiedy rzeczywiście je widać i myję podłogę, kiedy już widać, że jest brudna. Dzięki temu oszczędzam czas i codziennie mam chwilę dla siebie, kiedy mogę w spokoju wypić kawę i obejrzeć ulubiony serial.

 

 

3. Pranie

Pranie z pozoru nie jest jakąś wyjątkowo czasochłonną czynnością. Nawet jeśli przy dwójce dzieci jest go całkiem sporo, to powiedzmy sobie szczerze, że wrzucenie ubrań do pralki, nastawienie odpowiedniego programu, a potem wywieszenie ich na suszarce, nie zabiera tak dużo czasu, jak gotowanie czy sprzątanie. Problem pojawia się wtedy, gdy na ubraniach pojawiają się plamy, a o te niestety w naszym domu nie trudno. Plamy z buraczków, zielonych soków, dziecko wracające ze szkoły ze spodniami lub koszulką popisaną długopisem to w naszym domu codzienność, ale tak naprawdę osobą, która brudzi się najbardziej… jestem ja. Plamy z kawy, czerwonego wina, czekolady lub szminki – robię je ciągle, a najgorsze, że jakimś dziwnym trafem przytrafiają mi się akurat wtedy, kiedy mam na sobie całkiem nowe lub o zgrozo dość drogie ubranie.

W takiej sytuacji opcje są dwie. Poplamione ubranie można namaczać, zapierać i potraktować silnym chemicznym odplamiaczem lub po prostu zawieść do pralni, ale jak dla mnie żadna z tych opcji nie jest dobrym wyjściem. Pierwsza jest bardzo czasochłonna i niszczy nie tylko tkaniny, ale i dłonie. Druga wychodzi bardzo drogo i zajmuje jeszcze więcej czasu. Kto ma czas wozić ubrania do pralni i z powrotem? Na pewno nie ja!

 

 

Ultrasoniczny Odplamiacz Electrolux

 

Jestem gadżeciarą, a do tego bardzo lubię ułatwiać sobie codzienne obowiązki, więc jeżeli na rynku pojawia się jakieś nowatorskie urządzenie AGD, dzięki któremu mogę zaoszczędzić czas, energię lub pieniądze, to chcę wiedzieć o nim pierwsza! Moim najświeższym odkryciem, które nie tylko pomaga mi oszczędzać czas i pieniądze, ale po prostu bardzo ułatwia życie, jest Ultrasoniczny Odplamiacz Electrolux. To piętnastocentymetrowe maleństwo rozprawia się z większością plam zaledwie w ciągu kilkunastu sekund.

 

Pewnie jesteście ciekawi, w jaki sposób usuwam plamy z pomocą tego Odplamiacza. Już tłumaczę na przykładzie koszulki popisanej długopisem.

 

Najpierw mieszam wodę z odrobiną bezbarwnego detergentu. Następnie pod ubraniem w miejscu, gdzie jest plama, umieszczam szmatkę lub kawałek materiału.

 

Polewam plamę wodą z detergentem.

 

Włączam odplamiacz i naciskam nim lekko na plamę wykonując okrężne ruchy. Plama dosłownie znika w oczach i przenosi się na szmatkę, którą pod nią podłożyłam. Następnie wrzucam ubranie do pralki i piorę tak, jak zwykle.

 

Cała „magia” działania tego urządzenia sprowadza się do fal ultradźwiękowych, które wytwarzają w roztworze wodnym mikropęcherzyki, które pękając rozbijają plamę. Wyobraźcie sobie, że Odplamiacz Ultrasoniczny Electrolux wytwarza aż 46 000 wibracji na sekundę. Porównajcie to sobie z efektywnością standardowego ręcznego zapierania plam.  Odplamiacz jest o wiele bardziej skuteczny i w przeciwieństwie do ręcznego szorowania i zapierania, nie niszczy nawet najbardziej delikatnych tkanin.

W instrukcji wyczytałam, że mogą go używać dzieci od ósmego roku życia, więc oczywiście pozwalam Bartkowi pomagać mi w praniu. Ach, dlaczego nie było takich sprzętów, kiedy moje dzieciaki były malutkie! Do dziś mam ciarki jak myślę o zapieraniu plam z warzywnych i owocowych papek. O ubraniach, które musiałam wyrzucić z powodu niedopranych plam nawet nie wspomnę.

Myślę, że ten Ultrasoniczny Odplamiacz Electrolux to must have nie tylko dla każdej zapracowanej mamy, ale dla każdego, kto ceni swój czas i lubi ułatwiać sobie życie. Kupić go możecie między innymi tutaj – KLIK. Zdradzę wam, że miałam w szafie kilka takich ubrań, które miały plamy, ale szkoda było mi ich wyrzucić i teraz bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłam, bo Odplamiacz Electrolux poradził sobie z nimi wszystkimi! Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach, czy słyszeliście już o tym urządzeniu!