Bardzo dawno nie było u mnie na blogu recenzji żadnego kolorowego kosmetyku. Zdjęcia do tego postu zrobiłam ponad trzy miesiące temu, ale cały czas, aż do dzisiaj odwlekałam ich publikację.

Pomadki Inglot mają bardzo fajne, eleganckie opakowania i występują w ogromnej gamie kolorystycznej. Weszłam do sklepu Inglota z zamiarem kupna jasnego, matowego różu, ale wybór kolorów był tak duży, że zdecydowałam się jednak na coś bardziej oryginalnego i niespotykanego, a mianowicie na matowy fiolet nr 422.

 

Fioletowa szminka Inglot – moja opinia

Powiem wam od razu, że po Inglocie spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Tym bardziej, że taka szminka nie kosztuje 5zł, tylko 28zł. Nie jest to jakaś wysoka cena, ale patrzę na to w ten sposób, że za 30zł mogę sobie kupić aż 3 matowe szminki Golden Rose, które biją Inglota na głowę.

1. Okazało się, że szminka jest koszmarnie sucha i tępa. Podejrzewałam nawet, że jest po prostu stara.

2. Jak nietrudno się domyślić wysusza usta. Podkreślam, że nie mam żadnych problemów z suchymi, pękającymi ustami, więc to definitywnie wina szminki.

3. Poza tym wydaje mi się, że powinno być w niej więcej pigmentu, bo nie kryje równomiernie, co bardzo dobrze widać na zdjęciach.

4. Podczas nakładania kulkuje się na ustach. Myślę że po spojrzeniu na poniższe zdjęcie, będziecie dokładnie wiedziały o co mi chodzi.

fioletowa matowa szminka inglot

 

Zapach szminki jest bardzo ładny, kolor również. Akurat ja nie do końca dobrze czuję się w tym kolorze, wydaje mi się, że niezbyt mi pasuje, ale to oczywiście wyłącznie kwestia gustu.

Na koniec pochwalę jeszcze opakowanie, bo jest wykonane bardzo solidnie i naprawdę nie ma szans, że samo otworzy się w torebce.

Myślę, że matowe szminki Inglota już sobie odpuszczę. No chyba, że przekonacie mnie, że tylko ten kolor jest jakiś felerny. Zapraszam do komentowania :-)

fioletowa matowa szminka fioletowa szminka fioletowa szminka inglot fioletowe usta