Wieczne przejmowanie się tym, co może pójść nie tak, jest nie tylko stratą czasu i energii, ale przede wszystkim stanowi skuteczny demotywator do działania. Po co mamy więc utrudniać sobie życie i cały czas się zamartwiać ? To kompletnie nieopłacalne. Dziś przedstawiam wam pięć bardzo prostych sposobów, które mam nadzieję, że pomogą wam zażegnać ten głupi nawyk.

 

Jak przestać się wszystkim martwić

 

1. Pomyśl trochę

Przypomnij sobie, ile razy w twoim życiu sprawdziło się to, czego się obawiałeś. Ale nie tak częściowo, nie tak odrobinę – wylicz sytuacje, gdzie całkowicie i z niemal stuprocentową trafnością przewidziałeś najgorszy możliwy scenariusz. Masz już? To teraz policz, ile razy w twoim życiu czegoś się okropnie bałeś, a się to w ogóle nie stało. Chodzi mi o to, że musisz sobie uświadomić, że rzeczy, których się boimy, w 99% przypadków i tak się nie sprawdzają! Więc po co ci ten lęk?

 

2. Zamień przeszkody w wyzwania

Pamiętam, jak musiałam się przestawić z późnego wstawania z łóżka (budziłam się około godziny 10) na wstawanie o godzinie 5 rano. Pierwsze dni były udręką. W zasadzie to już trzeciego dnia miałam dość i zaczęłam się buntować. Walczyłam sama ze sobą. Było to cholernie męczące. Gdy kładłam się spać, myślałam tylko “No nie, pewnie znowu się nie wyśpię, pewnie nie uda mi się szybko zasnąć i później nie będzie mi się chciało wstawać, masakra”. Non stop po głowie chodziły mi myśli o problemach. I wiesz co? Gdy głowa jest pełna myśli, faktycznie ciężko jest zasnąć. Ale! Przypomniałam sobie pewien filmik motywacyjny, a konkretnie słowa “To grow, You must suffer”. Chodzi tu o wyjście ze strefy komfortu – aby odczuwać lekki dyskomfort, do którego się adaptujesz. Gdy sobie to uświadomiłam, wstawałam od razu i cieszyłam się, że pokonuję swoje lenistwo, bo zrozumiałam, że to wzmacnia mój charakter. Od tej pory nie traktowałam wstawania rano jako kary czy problemu, a jak kolejne wyzwanie. Jak walkę z samym sobą, którą pragnę wygrać. I za każdym razem rano mówiłam sobie – gratulacje, znowu wygrałeś.

Przeczytaj też: Cztery filmy, które sprawią, że zastanowisz się nad własnym życiem.

 

3. Odróżniaj

Chodzi tu o odróżnianie rzeczy, na które nie masz kompletnie żadnego wpływu, od tych, na które masz. W przypadku tych pierwszych, nie martw się nimi. Po prostu zrozum, że i tak to nic nie da, usiądź i odetchnij. Wyobraź sobie, że zrzucasz ogromny ciężar z barków. Możesz nawet na głos powiedzieć: “Nie jestem odpowiedzialny za tę rzecz, nie muszę się nią psychicznie obciążać.” Komunikaty, które wypowiadasz głośno do siebie, mają wielką moc, gdyż nasz mózg na podświadomym poziomie nie rozróżnia, czy mówi ci to inna osoba, czy ty sam. Można to również wykorzystać, mówiąc sobie z samego rana sto razy jakiś komplement, na przykład “Ale ładnie wyglądasz”. Zobaczysz, że już pierwszego dnia poczujesz się bardziej atrakcyjny. A po kilku tygodniach pewnie nawet zaczniesz słyszeć to od innych. Wracając jednak do sedna: zostały nam sprawy, na które masz wpływ. Swoje zdrowie, swoje finanse, swoje relacje. Nawet jeśli wmówisz sobie, że zdrowie to kwestia jedynie genów, że mało zarabiasz przez nieudolny rząd, a za złe relacje odpowiada kto inny, to prawda jest taka, że są to sektory życia, w których masz bardzo duże pole do popisu. Jeśli nie wiesz co robić, szukaj informacji. Szukaj aż znajdziesz. Jeśli już wiesz, zrób to. Po prostu przełam niechcieja, lęki, albo cokolwiek cię blokuje i zrób rzecz, o której wiesz, że może poprawić twoje życie. I jeśli już to zrobisz, nie będzie się czym przejmować. Będziesz mieć spokojne sumienie, bo przecież robiłeś, co mogłeś, prawda?

 

4. Ciesz się z porażek

Ale jak to?  Z przegranej mam się cieszyć? Otóż to! Bo każda przegrana uczy cię, czego już w przyszłość masz nie robić. Więc załóżmy, że istnieje sto opcji do wyboru. I tylko jedna jest skuteczna (skutkuje wygraną). A więc szansa na wygraną to 1/100 Powiedzmy, że przegrałeś 80 razy. I pewnie już myślisz sobie: No skoro tyle razy mi się nie udało, to na pewno nie uda. Błąd. Zakładając, że za każdym razem próbowałeś ugryźć temat z nieco innej strony, zostało Ci do sprawdzenia jedynie 20 opcji, więc szansa na wygraną wynosi obecnie 1/20. Porażki i błędy życiowe to nie powód do wstydu ani wyrzutów sumienia. Jak to mówią, błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi.

 

5. Uśmiechnij się

Okazuje się, że nawet wymuszony uśmiech jest odbierany przez mózg jako oznaka szczęścia. Ciało odpowiada nań produkcją endorfin, czyli związków chemicznych odpowiedzialnych za dobry humor, no i boom – faktycznie stajesz się weselszy. Jeśli martwisz się czymś, na przykład pójściem do nowej pracy, w której nie umiesz praktycznie niczego i nikogo nie znasz, pomyśl sobie – no dobra, mam prawo do zmartwień, to naturalne, że się stresuję nieznanym, ale w czym mi ten stres pomoże? W niczym. Ba, nawet zaszkodzi, bo jak będę chodził spięty i sztywny jakbym wsadził sobie gałązkę jodły w tyłek, spadnie moja efektywność i zdolność regeneracji. Tak więc sięgnij po swoją tajną broń- uśmiech. Myślę, że gdzieś tak po pięciu minutach wymuszonego podniesienia kącików ust już zauważysz różnicę. Po prostu poczujesz się spokojny. Stwierdzisz, że cokolwiek by się nie działo, tak czy siak jakoś sobie poradzisz, bo człowiek to istota na tyle elastyczna, że prawie do wszystkiego się dostosuje. Włącz ulubioną muzykę i odetnij się od czarnych myśli. Polecam tę metodę.

Przeczytaj też: 3 rzeczy, które blokują cię przed spełnieniem marzeń.

 

6. Zadbaj o swoją serotoninę

Ten neuroprzekaźnik jest ogromnie ważny dla zachowania zarówno wysokiego poziomu zadowolenia z życia, jak i zdrowia psychicznego. Niski poziom serotoniny często bowiem obserwuje się u osób z depresją. Wysoki zaś u osób bardzo szczęśliwych lub będących pod wpływem niektórych psychodelików (na przykład LSD). Jak możesz naturalnie zadbać o to, by twój organizm produkował omawiany związek chemiczny? Polecam ci przede wszystkim stosować co kilka dni probiotyk i jeść ogórki kiszone. Bakterie jelitowe mają duży udział w produkcji tego hormonu szczęścia. Po drugie jedz dużo tryptofanu. Z niego właśnie powstaje serotonina. Ogromne ilości tego aminokwasu mają produkty sojowe, słonecznik, pestki dyni, nasiona lnu i sezam. Możesz również zakupić suplement diety z 5-HTP, czyli pochodną tryptofanu. Po trzecie, jeśli już masz łagodne objawy depresji, warto stosować wyciąg alkoholowy z dziurawca (wyciągi wodne nie działają). Oczywiście tylko w przypadku, w którym lekarz nie przepisał ci leków. Łączenie leków z grupy SSRI z dziurawcem jest niebezpieczne. Wyciąg z tej rośliny, jak pokazały badania, w łagodnych stadiach depresji sprawdza się dużo lepiej niż farmaceutyki, więc możesz wspomnieć o tym lekarzowi. Nie tylko łagodnie podnosi poziom serotoniny, ale również “naprawia” receptory, które na nią reagują.

 

7. Testosteron również jest ważny

Jak w najprostszy sposób szybko zwiększyć swoją pewność siebie, a tym samym zmniejszyć skłonność do przejmowania się “pierdołami”? Stanąć na szerokich nogach, łapiąc się rękoma pod żebra i unieść wysoko głowę. To tak zwana postawa dominująca. Zaobserwowano, że przyjmuje ją samiec alfa w stadzie małp, bądź po prostu człowiek, który czuje się liderem, albo ma wysoki poziom pewności siebie. Samo stanie w takiej pozycji przez 5 minut może o 21% zwiększyć stężenie testosteronu w twojej krwi. Nieźle, prawda? Drugą ważną kwestią jest witamina D. Bez niej produkcja hormonu męskości (który występuje też u kobiet, tak dla jasności) spada. Tak więc zimą stosuj suplement, a latem wystawiaj się przez krótki czas na działanie słońca, ale bez kremu z filtrem, który blokuje produkcję tej cennej witaminy. I bez obaw – są ludzie, którzy całe życie pracowali w polu bez filtra słonecznego, a rak skóry ich się nie ima. Tak więc nam krótka chwila na słońcu tym bardziej nie zrobi krzywdy. Po trzecie – zimny prysznic. Nie tylko wzmacnia odporność i dodaje energii, ale przede wszystkim wyzwala dużą ilość hormonu pewności siebie. I po czwarte – trening. Podnoszenie ciężarów wiedzie prym, jeśli chodzi o naturalne sposoby na zwiększenie produkcji testosteronu, ale inne rodzaje aktywności też świetnie się sprawdzą.