Mawiają, że moda lubi się powtarzać. Mawiają, że poprzez modę można wyrazić samego siebie. Czy wiecie jakie jest jedno z najbardziej popularnych hobby nastolatek? Chodzenie po sklepach.
Ot, zwykłe nieszkodliwe chodzenie, oglądanie ubrań, przymierzanie, wyłapywanie najnowszych trendów. Nieszkodliwe przypatrywanie się witrynom sieciówek i podziwianie przedziwnych kreacji znanych projektantów, prezentowanych na wysokich, chudych modelkach powoli przemienia się w obsesyjne dążenie za czymś, co chwilowo stanowi normę i pozwoli wtopić się w tłum, nie narażając nikogo na wyśmianie, ponieważ nie jest “modny”.
Botki z wycięciami są modne w tym sezonie i choć nie każdemu się podobają, nosi je co druga znawczyni trendów. Mocno rozszerzone na dole jeansy jednak uważane są już za przeżytek, dlatego powinno się je spalić lub oddać potrzebującym.
Moda zmusza ludzi pragnących akceptacji do stania się kimś, kim nie są. Jeżeli kobiecie dobrze zarówno w pastelach, jak i w czerni, nie ma zarośniętych nóg, a do tego procent jej tkanki tłuszczowej jest znikomy, jest idealna.
Co jednak, kiedy odbiegamy od narzuconych naszemu społeczeństwu norm? Co, jeśli nie chcemy być wiecznie wychudzone, nie podoba nam się taki a taki kolor czy krój i nie nadążamy za trendami? Zostajemy wyśmiane, wystawione na łaskę osób, które nie brzydzą się do nas podejść i porozmawiać, brakuje nam akceptacji ze strony społeczeństwa, zanika i pewność siebie. Poczucie własnej wartości spada do minimum. Dlaczego? Ponieważ nie wpisujemy się w kanon dzisiejszego piękna. Ponieważ nikt nie pomyśli, że ta koszulka z dziwnym napisem, który nosisz, jest przekazem Twoich myśli i tego, co siedzi Ci w głowie. Nikogo nie obchodzi, że masz chore stawy i nie możesz chodzić w tych czerwonych szpilkach, które ostatnio noszą wszyscy. Liczy się tylko to, że nie jesteś modna! Tak jakby moda była ważniejsza od tego, co siedzi w środku.

Jednak czy nie jest to nudne? Ślepe podążanie za tym samym przez masę ludzi. Masę klonów z witryn sklepów. Wszyscy wyglądają tak samo, wszyscy w końcu i zaczynają myśleć w ten sam sposób. Ludzie już się nie ubierają, ludzie się przebierają. Boją się obelg, więc wmawiają sobie, że zakładając to samo, co ca cała reszta, zostaną w końcu zaakceptowani. Potem cicho płaczą w toalecie, bo te przepiękne buty, które tak wszyscy zachwalają, otarły skórę pięt aż do krwi, a dziwne ćwieki na kurtce boleśnie wbiły się w szyję. Czy nie łatwiej byłoby wszystkim wyrażać siebie poprzez ubiór? Masz zły dzień? Pokaż to światu, ubierz się na czarno! Jesteś szczęśliwa! Weź tą czerwoną sukienkę! Ale nie, nie, tak nie można. Przecież bycie sobą jest niemodne…

Waszym zdaniem warto czy nie warto ślepo podążać za modą?